Siedziałam w milczeniu, zainspirowana tym, co widzę z góry.
Właśnie leciałam samolotem, pierwszy raz w życiu, a obok mnie siedziała moja
ciotka. Wyglądało to przepięknie – warstwy białego puchu, w niektórych
miejscach z dziurami, przez które było widać wielkie budynki miasta.
Dostrzegłam nawet Big Bena, choć z tej strony wyglądał jak wieża zrobiona z
dwóch, małych klocków lego. W moim notatniku co jakiś czas poprawiałam szkic,
będący z mojej perspektywy – małe okno, przez które widać skrzydło wielkiego, stalowego
„ptaka” i widoki z góry, niestety wychodziło mi to dość nieudolnie. Piosenka My
Medicine, zespołu The Preety Reckless wypływająca z zielonych słuchawek rozbrzmiewała
w mojej głowie i przy okazji uspokajała. Poczułam szturchnięcie i spojrzałam na
Diane, która coś do mnie mówi.
-Co? – spytałam, wyjąwszy słuchawki z uszu.
-Lądujemy, zapnij pasy.
Właśnie rozpoczynał się nowy, lepszy bądź gorszy rozdział w
moim życiu.
***
-To jest twój pokój – powiedziała ciotka, otwierając duże,
hebanowe drzwi, będące na końcu korytarza. – Będę na dole, jak coś będziesz
chciała, to wiesz, gdzie mnie szukać.
Od razu, gdy weszłam do środka poczułam, że nie jestem u
siebie i to nie jest mój dom. Ściany miały kolor kremowy, a jedna z nich
przyciemniony fioletowy. Meble idealnie komponowały swoją jasną barwą i
prostotą, a pomarańczowe dodatki świetnie wyglądały z resztą wystroju sypialni.
Było to miejsce o wiele lepsze, niż sierociniec, lecz nadal uważałam, że jestem
tutaj kimś obcym. Wyjrzałam za okno, z którego roznosił się piękny widok
ogrodu, odznaczającego się różnokolorowymi kwiatami i owocami.
- To wszystko jest zbyt idealne – burknęłam, sama do siebie.
Nie czułam, że jestem dłużna mojej ciotce podziękowania… W sumie spędziłam w
domu dziecka sześć lat, cztery dobre, dwa okropne. Byłam zdana na siebie, przez
ten czas wypłakałam tyle łez, a zły los mi nie odpuszczał, a tu nagle Diana,
moja ciotka z Anglii od strony ojca przypomniała sobie o moim istnieniu i
odebrała mnie z sierocińca, jak jakiegoś kundla ze schroniska. A co było
najlepsze? Przez całe moje życie w tym okropnym przytułku wmawiano mi, że już
nikt mi nie został na świecie i byłam sama. Nikt nie martwił się o nasze
wygody, w moim czteroosobowym pokoju mieszkało ze mną osiem innych dzieciaków.
Żywiliśmy się breją, raz miesięcznie dostawaliśmy kieszonkowe w postaci pięciu
złotych na jakieś słodycze. I choć wiem, jak wiele innych osób na świecie miało
ode mnie gorzej, co też mi było wmawiane, to nadal nie mogłam zrozumieć, czemu
ja nie mam prawa do bycia nieszczęśliwą. Wcale nie miałam ochoty na
rozpakowywanie się, dlatego postanowiłam, że wezmę długą kąpiel i zrelaksuje
się. Gdy wyjęłam z walizki ubranie wyszłam
niepewnie na korytarz. Nadal nie wiedziałam, gdzie mam szukać łazienki i w ten
sposób rozpoczęłam podróż po dużej willi. Było to dość dziwne – wszystko
odznaczało się ekstrawagancją i modernizmem, a toaletę trzeba szukać po całym
domu. Nie uszło mojej uwadze, że z dołu dochodziły śmiechy, krzyki i rozmowy,
ale szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś. Nie mogło być niż gorszego niż
przyglądanie się, jak wszyscy dobrze się bawią.
W końcu udało mi się znaleźć cel mojej podróży. Pokój był
tak samo wystawny, jak reszta tej willi, a moją uwagę przykuł duża wanna i
przestrzenny prysznic. Bez zastanowienia rozebrałam się i weszłam pod natrysk.
Zamoczyłam włosy i zaczęłam rozmyślać o moich rodzicach. Nie
pamiętałam ich, choć było to głupie, bo zmarli, gdy miałam dziesięć lat moich
wspomnieniach widziałam tylko postacie z zamazanymi twarzami, przytulając się
do mnie lub po prostu spędzając ze mną czas. Już nawet nie pamiętam uczuć,
jakie do nich roniłam. Co więcej na początku, od razu po ich śmierci pamiętam,
że ich nienawidziłam za to, że mnie zostawili. W mojej głowie nadal tkwił ten
obraz, jakby to było dziś – do mojego domu weszło dwoje mężczyzn i kobieta,
która bezpardonowo ogłosiła, że moi rodzice nie żyją, a ja muszę się spakować,
bo jadę z nimi. Pamiętam również, że nie płakałam, po prostu czułam w sobie
pustkę, którą nic nie mogło wypełnić. Otworzyłam oczy. Wspomnienia wróciły,
jakby je ktoś przywołał magicznym zaklęciem. Nagle wróciło jeszcze inne
wspomnienie … złapali mnie za nadgarstki … NIE!
Siadłam na podłodze i poczułam, że łzy cisnął mi się do
oczu. Ich pewne siebie twarze i mój wstyd. Odgoniłam złe myśli i zakręciłam
wodę. Nie miałam już ochoty na przemyślenia. Wyszłam spod prysznica i stąpając
po niebieskich kafelkach dosięgnę łam ręcznika, którym wytarłam włosy. I nagle
to się stało. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął wysoki brunet z intensywnie
zielonymi oczami i loczkami na głowie. Pisnęłam i zakryłam część strategiczną
malutkim ręcznikiem do twarzy, a on uśmiechnął się figlarnie, posyłając
dwuznaczne spojrzenie.
-Spierdalaj stąd zboczeńcu! – wykrzyknęłam, a lewą ręką
zasłoniłam nagie piersi.
-I tak już wszystko widziałem… - odpowiedział, lustrując
mnie od stóp do głowy, co jakiś czas zatrzymując się na miejscu zasłoniętym
przez moją dłoń. Poczułam, jak moje policzki oblewają się ciemnym rumieńcem,
choć ja nadal byłam wkurzona.
-Wypierdalaj! – warknęłam, rzucając w niego ręcznikiem.
Dopiero po chwili zrozumiałam, jak głupi był ten pomysł, ale na szczęście on
wyszedł z pomieszczenia, a jego dźwięczny śmiech jeszcze długo słyszałam na
korytarzu. Podbiegłam do drzwi, zamykając je. Byłam do tego nieprzyzwyczajona i
zwyczajnie o tym zapomniałam. Szybko ubrałam na siebie przygotowane jensy i
czarną bluzkę, a na głowę nałożyłam moją najukochańszą, czarną czapkę. Reprezentowałam
się nie najgorzej. Wróciłam cichcem do pokoju, a gdy się już w nim zamknęłam
padłam na łóżko. Nałożyłam słuchawki na uszu i włączyłam na maksymalny głos
piosenkę TPR. Nie chciałam o niczym myśleć, chciałam zagłuszyć ból tak, jak to
zawsze próbowałam. Niczym to jednak nie skutkowało, ciągle czułam to nieznośne uczucie.
Nagle poczułam szturchnięcie i szybko odwróciłam się, cofając na łóżku.
Ujrzałam czarnowłosego chłopaka, uśmiechającego się do mnie. Zdjęłam jedną
słuchawkę.
-Kim wy do kurwy jesteście? – spytałam z wyrzutem, posyłając
mu złowrogie spojrzenie.
-Mi ciebie też miło poznać – odpowiedział, podnosząc do góry
jedną brew, ale nie wydawało mi się, że chłopak mógł się za to obrazić. – Diana
cię woła na kolacje.
-Dziś sobie odpuszczę – odpowiedziałam, zakrywając głowę
puchową poduszką. Nie miałam ochoty zawierać przyjacielskich więzi, nie takim
typem człowieka jestem.
-No chodź – usłyszałam, a następnie chłopak próbował złapać
mnie za dłoń, ale ja ją gwałtownie cofnęłam.
-Nie dotykaj mnie – syknęłam – Nie to znaczy Nie.
-Spokojnie, już wychodzę – odpowiedział, podnosząc ręce w obronnym
geście. Dopiero, gdy wyszedł wstałam i zaczęłam się rozpakowywać. Nużące
zajęcie. Muzyka nadal rozbrzmiewała, a ja poruszałam się zwinnie po pokoju,
rozstawiając swoje rzeczy. Gdy mi się już to udało zobaczyłam, że pokój nabrał
już lekkiego charakteru i nie czułam się już tak totalnie obco. Zeszłam na dół
tak, by nikt mnie nie usłyszał ani zobaczył i oddaliłam się do ogrodu. Wyjęłam
paczkę papierosów, schowanych w kieszeni i zapaliłam jednego, wdychając słodki,
nikotynowy smak. Dobrze, może słodki nie był, ale za bardzo go kochałam, by nazwać
„gorzkim”. Życie jest cholernie trudne. Nie miałam ochotę na przebywanie z kimkolwiek,
z chęcią spędziłabym każdą chwilę w odosobnieniu, paląc i rysując. Mam dość
fałszywych ludzi.
-Wiesz, że masz łazienkę w swoim pokoju? – Usłyszałam głos,
a gdy się odwróciłam zobaczyłam podglądacza. Kim on do cholery był?!
-Wiesz, że wypada zapukać zanim się wejdzie do innego
pokoju?- warknęłam, posyłając groźne spojrzenie. Chłopaka to jakby rozbawiło,
bo uśmiechnął się.
-Lubię ostre dziewczyny – odpowiedział aroganckim tonem i
robiąc krok w moją stronę. Pośpiesznie wstałam i podeszłam do niego tak, że
dzieliła nas długość ramienia.
-Posłuchaj chłopczyku z za dużym ego – mam gdzieś twoje „zaloty”,
w ogóle te twoje odzywki, ani wygląd nie robi na mnie wrażenia. Podejrzałeś mnie
nagą i myślisz, że to robi dla ciebie jakieś większe rezerwy do działania?
Jeżeli jeszcze raz powiesz mi coś, co mi się nie podoba, choćby to, co przed
chwilą to urwę ci te przepełnione miłością do siebie jaja, rozumiesz? – On chwilę
stał wryty, nie wiedząc co zrobić, aż w końcu zabrał głos.
-Jestem Harry – zaczął, aż nagle złapał mnie za biodra i
przyciągnął do siebie, a potem szepnął do ucha – i mam na ciebie ochotę.
-Naprawdę? – spytałam i zarzuciłam mu ramiona na szyję. Była
to idealna okazja. Podniosłam kolano do góry, spotykając jego czuły punkt, a on
momentalnie mnie puścił i złapał za kroczę, a z jego gardła wydobył się cichy
jęk. – Szkoda, że ja na ciebie nie.
Rzuciłam papierosa na ziemię, przydeptując trampkiem i zostawiając zwijającego się z bólu chłopaka
samego, wróciłam do domu. Poczułam głód ściskający mój żołądek, więc podeszłam
do stołu, obłożonego jedzeniem, gdzie siedziała moja ciotka i czterech
chłopaków. Każdy przypatrywał mi się bacznie, a ja bez słowa siadłam obok
jednego z nich, ubranego w pasiastą bluzkę i, po nałożeniu sporej porcji
sałatki, zaczęłam ją jeść.
-Jednak się zdecydowałaś z nami spędzić czas? Chłopcy, to
jest Veronica, moja kuzynka. Będzie tu mieszkać, więc postarajmy się od razu
nie wprowadzać między nas kłótni. Ronnie – tu zwróciła się do mnie – to Liam,
Zayn, Louis i Niall. Jest jeszcze Harry, ale gdzieś chyba poszedł …
-Zdążyłam go poznać. – Uśmiechnęłam się kwaśno i wróciłam do
pożywiania się posiłkiem. – Oni tu
mieszkają?
-Nie, choć spędzają tu dużo czasu. Paul jest ich menadżerem.
– Paul, Paul … a tak, jej narzeczony. – Posłuchaj – teraz zwróciła się do mnie
po polsku – dzisiaj wychodzę do kina,
więc zostaniesz z nimi sama. Nie są źli, wystarczy się do nich przekonać.
Wymyślili sobie wieczór horrorów i cieszyłabym się, jakbyś z nimi spędziła czas
…
-Nie mogą wrócić do swojego domu? – spytałam z wyrzutem,
obrzucając ich spojrzeniem. Oni też się na nas patrzyli, zdziwieni. No tak, nie
znają polskiego.
-Wiem, że to dla ciebie trudna sytuacja, ale będziecie
zmuszeni się jeszcze przez jakiś czas znosić. Nie lepiej się z nimi zapoznać?
-Będziesz zdziwiona jak powiem Nie?
-Idziemy na kompromis – obejrzysz z nimi tylko trzy filmy.
-Jeden – odpowiedziałam, zaciskając usta w cienką linię i
mrużąc oczy.
-Dwa – ciotka nie dawała za wygraną – Za to pójdziemy na
zakupy i kupisz sobie kilka ciuchów.
Pomyślałam o swoim zasobie ubrań … Wywróciłam oczami i pomachałam na głową na znak, że się
zgadzam. Zapowiadał się zajebiście nudny wieczór… Będę zmuszona przytulać pięć,
przestraszonych dziewczynek.
-Na razie się zmywam, później do nich wpadnę – powiedziałam,
wstając od stołu i odchodząc na górę. Najchętniej teraz bym posłuchała muzyki i
z papierosem w ustach coś porysowała, lecz w tym domu było to chyba niemożliwe.
Będę tu musiała zostać jeszcze dwa lata, do osiemnastki, późnie wynoszę się i
zaczynam nowe życie. Rozejrzałam się po pokoju. Dopiero teraz zobaczyłam przy
szafie drzwi … no tak, łazienka. Zaklęłam szpetnie, ubolewając nad swoją
głupotą i otworzyłam swój notatnik. Na ostatniej stronie, zapisanej już w
całości drobnym pismem nakreśliłam :
14.05 – zero. Byłam z siebie dumna – poprzednie osiem wpisów miało taką samą
zawartość. Następnie wróciłam kilka kartek wstecz i zaczęłam pisać, a słowa
same wylewały się ze mnie. Gdy skończyłam, zobaczyłam, że jest już godzina
21.30, a ja zapisałam sześć stron. Zamknęłam dziennik i rzuciłam w kąt. Czułam
obrzydzenie do siebie, choć sama nie wiedziałam, skąd to płynęło. Chwiejnym
krokiem podeszłam do toalety, a następnie, siadając przy muszli klozetowej
zmusiłam się do wymiotowania. Nienawidziłam tego, ale od razu robiło mi się
lepiej, a chociaż nie tak źle, jak wcześniej. Było to jednak chwilowe, potem
znów czułam się bezwartościowa, nie umiejąca sobie poradzić racjonalnie z własnymi
problemami. Wtedy znów chciałam zrobić TO, zmierzyć się ze sobą i swoją
odpornością w inny sposób. Ale nie, nie dzisiaj. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę – odkrzyknęłam, pośpiesznie wychodząc z łazienki i
siadając na łóżku. By to pasiasty.
-Robimy wieczór horrorów, chętna?
-Zaraz przyjdę – odpowiedziałam, a chłopak z triumfalnym
uśmiechem wyszedł z pokoju. Umyłam szybko zęby i zaraz już do nich zeszłam,
kierując się do pokoju, skąd dochodziły śmiechy. Weszłam do środka, a wzroki piątki
skierowały się na mnie. Wielki ekran na brązowej ścianie i jeszcze większe,
kolorowe łóżko z mnóstwem poduszek na sobie – czego chcieć więcej? Zlokalizowałam
miejsce pobytu popcornu … no tak, na kolanach żarłoka. Zauważyłam … Harolda?
Powiedzmy, że Harolda, który posyłał mi gniewne spojrzenie.
-Paranormal Activiti czy Klątwa? – spytał mulat, trzymając
obie płyty w dłoniach.
-Oczywiście, że klątwa – powiedziałam, siadając koło
blondasa … to był Nick?
Potem zaczęło się kino. Każdy z nas oglądał z
niecierpliwością, a ja nawet się nie obejrzałam, jak już skończył się drugi
film, a chłopaki włączali następny. Zdążyłam już zjeść, głównie z pomocą
blondyna dziewiątą paczkę popcornu. Co jak co, ale apetyt mam ogromny. Zenon,
siedzący z drugiej strony dawno już zasnął, opierając się o moje ramię. Pan L.
też odpadł, ten natomiast przytulony był do Pasiastego. Całość wyglądała dość
komicznie. Film, który włączyli – „Nieodebrane połączenia”, choć z prostą
fabułą był całkiem niezły. Przeraziłam się jednej sceny i z piskiem przytuliłam
się do Nialla, a on mnie objął ramieniem. No, może niezupełnie był to pisk,
raczej krzyk „o kurwa”. Całkiem miło było leżeć i być w uścisku jakiegoś
chłopaka, ale nagle dotarło do mnie, co robię. Wyprostowałam się jak struna i
odsunęłam troszeczkę, a on się zaśmiał.
-Śmiało, nie gryzę.
-Ale ja gryzę – odpowiedziałam, wracając do spokojnego
oglądania filmu, o ile oglądanie jakiegokolwiek horroru może być spokojne.
-Tylko kogoś nie zagryź – rzucił Harold, a ja na to
uśmiechnęłam się krzywo.
-Uważaj, bo zaraz zostaniesz moją ofiarą … a propos, jak tam
twoje orzeszki?
Niall (tak, jego imię udało mi się zapamiętać) wybuchnął śmiechem,
a pasiasty wraz z nim, choć może nie tak głośnym. Zenon i pan L przebudzili się
trochę, a gdy zobaczyli śmiejących się kolegów dołączyli do nich, choć z
pewnością nie słyszeli tego, co powiedziałam. Harold zacisnął usta w cienką
linię i zrobił się czerwony.
-Kochanie, w złości ci nie do twarzy – powiedziałam,
uśmiechając słodko i patrząc na niego zalotnie. Już każdy pokładał się ze śmiechu
a twarz blondynka nabrała bordowych kolorów.
-Czy my o czymś nie wiemy? – spytał pan L, z którego imienia
zapamiętałam tylko pierwszą literę.
-Tylko tyle, że swojego kolegę powinniście już nazywać
koleżanką.
-A ciebie chyba powinni nazywać suką – odpowiedział zielonooki,
a każdy z chłopaków nabrał głośno powietrza czekając, co ja powiem.
-I to mówi chłopak ze zmiażdżonym interesem? – I znów
śmiechy.
-Posłuchaj mała, lepiej zwiewaj, bo nie chcesz, bym dorwał
się w swoje ręce – rzucił, powoli wstając.
-Już się boje – odwarknęłam, nie zmieniając pozycji, a
chłopaki się odsunęli ode mnie, posyłając współczujące spojrzenia. A może
powinnam? Harold rzucił się na mnie, siadając okrakiem i łaskocząc po bokach.
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, lecz nadal zachowałam rozum i chciałam
go zepchnąć. Lecz on lewą ręką złapał moje dłonie, trzymając w górze, a prawą
wbijając na wpół boleśnie i łaskocząco palce w brzuch. W końcu nachylił się do
mnie i złapał za nadgarstki, uśmiechając perfidnie. Czułam, jakby ktoś wylewał
na mnie kubeł zimnej wody. Wspomnienia wróciły i atakowały moją psychikę,
doprowadzając ją do agonii. Przed oczami stanęły ich twarze, roześmiane i pewne
siebie, a ja znów byłam bezradna i zbyt
słaba na cokolwiek.
+++
Podeszli do mnie i mocno złapali za nadgarstki. Nie
wiedziałam, co się dzieje, wszystko wokół wirowało, a ja czułam się, jak w
jakimś horrorze. Zaczęli brutalnie ściągać ze mnie ubrania, prawie zdzierać, a
ja zupełnie nie wiedziałam, jak się mam zachować. Zaczęłam krzyczeć, wołać o
pomoc, a Mateusz włożył mi chustkę, która obsunęła się z moich włosów, do ust.
-Zaraz ci się spodoba – szepnął mi rubasznie do ucha,
składając pocałunki na dekolcie. Moje ciało przebiegł dreszcz obrzydzenia, do
niego i do siebie. Nie wierzyłam, że oni mogą mi to zrobić. Co z naszą
przyjaźnią? Byłam cała naga, a oni patrzyli się na mnie jak lwy przez pożarciem
antylopy. Łzy spływały mi po policzkach, błagałam w myślach, by tego nie
robili. Maciek się przyglądał, a Piotrek i Mateusz obsypywali moje ciało
pocałunkami, co tylko potęgowało moje obrzydzenie. Wyrwałam się im, upadając na
podłogę, ale nie udało mi się nic innego zrobić, poczułam kopnięcie w bok, a
następnie uderzenie w twarz, z której zaczęła lecieć krew. Znów wtargali mnie
na łóżko, ale teraz zachowywali się brutalniej. Drapali, szczypali, bili,
wyzywali od „suk” i „dziwek”. Jeszcze tylko zobaczyłam, jak Ann wychodzi, a
przy drzwiach wysyła współczujące spojrzenie. I stało się. Przymknęłam tylko
oczy, by zagłuszyć przerażający ból.
+++
Po moich policzkach spływały nowe to łzy, a Harold patrzył
się na mnie, zdziwiony. On nie wiedział. Dla niego było to kilka łez, dla mnie
ponowny koszmar.
-Puść mnie!!! Kurwa puść!!! – wyrywałam się, znów
przymknęłam oczy i chciałam tylko, by to wszystko się skończyło. Odskoczył ode
mnie, siadając naprzeciwko. Na twarzy każdego malowało się zdziwienie i …
przerażenie. Wstałam szybko i wybiegłam, kierując się po schodach na górę.
Usłyszałam, że jeden z nich mnie woła, ale zignorowałam to. Gdy tylko byłam w
pokoju przekręciłam klucz w hebanowych drzwiach, próbując złapać oddech.
Wróciło obrzydzenie do samej siebie, czułam się brudna, jakby znów mnie
dotykali. Wbiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Stała w nim nędzna
dziewczyna, patrzyła się na mnie z wyższością, a jej usta poruszały się, mówiąc
te same słowa … zaraz mi się spodoba. Otworzyłam szafeczkę i wydobyłam z niej
puszeczkę z napisem „Sięgnij po trochę szczęścia”. Wydobyłam z niej ostry
przedmiot i osunęłam się na podłogę, wpatrując w niego. Moja odskocznia od
problemów. Zrobiłam jedno nacięcie na nadgarstku. Nie bolało, przyniosło ulgę. Robiłam
następne. Ich ręce, błądzące po moim ciele i uśmiechy, dumnych z siebie sukinsynów.
Od razu po tym kazali mi się ubrać, a potem wypchnęli na korytarz, obolałą i
pobitą. Błądziłam po całym zakładzie, szukając miejsca dla siebie. Nie rozumiałam,
czemu się to stało. Przed tym trochę wypili, ale … powinni mieć coś w tych
głowach. Obiecywaliśmy sobie, że po wyjściu z tego miejsca zamieszkamy w jednym
domu i będziemy żyli z dawania dzieciakom lekcjo jazdy na deskorolce. Jak oni
mogli?
Gdy wyrwałam się z transu zobaczyłam, że moja cała ręka jest
już w krwi. Przestraszyłam się i zaczęłam ją wycierać rękawem, chcąc, by przestała
lecieć. Nie myślałam racjonalnie. Chciałam, by przestało mnie boleć, nie
umrzeć. Na podłodze były ślady czerwonej cieczy, a ja nie wiedziałam, co mam
zrobić. Zamoczyłam dłoń pod zimną wodą, która od razu zabarwiła umywalkę na
bordowy kolor. Ręka była już jednak oczyszczona, a moim oczom ukazały się
długie i głębokie rany na nadgarstku. Musiałam wytrzymać. Wyszłam do pokoju i
wyjęłam z szafy chustkę, którą zazwyczaj nosiłam jaką opaskę i owinęłam wokół
obrażeń. Położyłam się na łóżku i chwyciłam notatnik, przekręcając na jego
ostatnią stronę. Wymazałam ostatni wpis i, cała drżąc, nakreśliłam datę – napis
„znów to zrobiłam”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz